– Nieeee! – krzyknęła Majka, kiedy
otworzyła pustą metalową puszkę z napisem herbata –prosiłam Cię, żebyś po drodze z
pracy kupił herbatę - wściekła otworzyła okno i głośno krzyczała do Maćka,
który właśnie na trawniku, tuż pod kuchennym oknem polerował swój motocyklowy
kask.
– Zapomniałem – odpowiedział, spoglądając
do góry – a poza tym było już późno, bardzo późno – głośno kontynuował, nie
zdążyłbym na mecz. Zrób sobie owocową, są dwie: truskawki w szampanie i pigwa z
granatem – przecież je lubisz.
– Lubię. Ale od wczoraj mam ochotę na
zwykłą, czarną herbatę z plasterkiem cytryny.
–Jak ja bym nie kupiła to dopiero by było – mruczała pod nosem bardziej do siebie
niż męża, zamykając okno.
|
fot. pixabay |
Z braku czarnej herbaty uruchomiła ekspres
do kawy i dwukrotnie wcisnęła srebrny, podłużny przycisk pod którym
widniało coffee. W tym momencie na wyświetlaczu zamigała
podświetlona na czerwono kropla oznaczająca brak wody. Sięgnęła po dzbanek
filtrujący, by uzupełnić ten życiodajny płyn jak zwykła o nim mawiać zwłaszcza
w czasie upałów i z zawodu głośno jęknęła. Dzbanek świecił pustkami. Nalała
więc wody z kranu i odczekała, aż woda się przefiltruje. Uzupełniła
świecący w ekspresie pustką, przezroczysty pojemnik i ponowiła dwukrotnie opcje
coffee. W kuchni zaszumiało. Kolejny życiodajny płyn (jak Majka zwykła
mawiać o kawie w chwilach kryzysu mocy) cienką strużką spływał do jej
ulubionego kubka z napisem Moja żona.
Zanim kubek napełnił się do połowy, kolejny raz ze wzruszeniem przeczytała
znajdującą się wewnątrz naczynia dedykację: Masz idealne połączenie
ciepła i inteligencji. Jesteś piękna, mądra i opiekuńcza. Twoja czułość i
poświęcenie czyni z Ciebie serce rodziny. Jesteś najlepszą partnerką jakiej
mógłbym sobie życzyć. Majka
uśmiechnęła się do siebie, jak zawsze kiedy przypominała sobie dzień swych
urodzin w którym otrzymała od męża na urodziny ten prezent.
Po chwili
uśmiech na twarzy Majki znikł ponieważ ekspres przerwał napełnianie kubka i na wyświetlaczu
pojawiła się kolejna ikonka symbolizująca maksymalnie napełniony fusami pojemnik.
–
Ciągle pod górkę, w biurze też papier kończy się kiedy ja chcę kserować, gdy
biorę zszywacz okazuje się, że brakuje w nim zszywek, nawet niszczarka zapycha
się, kiedy to ja niszczę dokumenty – myślała Majka.
Z kubkiem kawy udała się do salonu, ale szybko zapomniała o
planowanym kwadransie wytchnienia. Stół zasypany okruchami ciastek, brudne
talerze na nim, a obok stołu w koszu wprawdzie zebrane, ale w żaden sposób nie
poskładane, ani nieposegregowane po wysuszeniu pranie. Skończyło się tak jak
zawsze, kawę piła w biegu między kuchnią, salonem i pokojami. Miała tego dosyć.
Coraz częściej uświadamiała sobie, że jest tym zmęczona, że wszystko spada na
nią, że każdy ma czas i na pasję, i na odpoczynek, i na sen – tyle ile
potrzebuje. Majka musiała prawie zaniechać pisania wierszy, rzadko gdzieś
wychodziła z koleżankami, stale była niewyspana.
Jak to się dzieje, że Maciek miał czas,
by wyskoczyć na piwo z kolegami czy majsterkować od tak dla przyjemności? Nawet
gazetę czytał codziennie. Chłopcy, jak to chłopcy, ciągle w biegu. Kiedy Majka
od nich czegoś wymagała ciągle powtarzali: że studia, nauka, znajomi…
A ona? Jej potrzeby nie były ważne? Czuła, że ciągle coś
robi, bo tak trzeba, bo dom nieposprzątany, zakupy nie zrobione, ciasto
przydałoby się na niedziele upiec, i zrobić sałatkę, no i podrzucić rodzicom. A
jak już u nich będzie to umyje okna albo zrobi coś innego…
Tej nocy Majka długo nie mogła zasnąć. Kołatały jej się w głowie dwa słowa: coś innego.
Zrobić w końcu coś innego niż zwykle,
inaczej niż wyglądał jej każdy wypełniony masą obowiązków dzień, bo nawet
weekendami nadrabiała domowe zaległości: układając w szafkach, sprzątając
piwnice i takie tam.
Gdy obudziła się przed szóstą wiedziała, że dziś zrobi coś innego niż zazwyczaj. Nie poszła do
sklepu (choć był tuż obok) więc nie zaparzyła czarnej herbaty w dzbanku,
zrobiła tylko sobie w kubku, tę owocową... Dom jeszcze otaczała zupełna cisza,
wszyscy dziś wstawali później niż zwykle więc Majka zjadła w spokoju śniadanie
podczas którego pobyła sama ze sobą, nawet kanapkę robiła w jakiś inny niż
zwykle sposób. Delikatnie i przede wszystkim powoli posmarowała wczorajszy ziarnisty
chleb masłem, położyła wędlinę i plasterek ulubionego żółtego sera.
Nieśpiesznie pokroiła na kanapkę kiszone ogórki, które latem własnoręcznie
upychała do słoików. Po śniadaniu zadzwoniła do firmy z prośbą o urlop, szef
był niechętny, bo dużo pracy w biurze więc wzięła urlop na żądanie z powodu
ważnych spraw rodzinnych. Spakowała podręczną torbę, wsiadła w auto i pojechała do babci. Musiała
nabrać do wszystkiego dystansu.
Babcia położyła na stole własnoręcznie wydzierganą na
szydełku, sztywno wykrochmaloną serwetkę. Na niej delikatnie, choć niestety
lekko trzęsącymi się dłońmi, postawiła delikatne, chyba porcelanowe filiżanki z
jeszcze delikatniejszym kwiatowym motywem.
- Jak ona celebruje każdą chwilę i każdy gest – pomyślała
Majka.
Pod filiżanki włożyła talerzyki – spodki. Herbatę podała w
imbryku. Majce dużą radość sprawiło obserwowanie babci więc czeka, aż ta poda
cukier, to chyba taka naturalna kolej podawania herbaty, ale babcia cukru nie
podała. Majka przypomniała sobie, że babcia zawsze była zwolenniczką gorzkiej
herbaty i zawsze zachęcała ją i innych do tego, by nie psuć cukrem bursztynowego
płynu.
Do wnętrza niewielkiego pokoiku, przez dwa okna dociera
mnóstwo światła.
„Nie dziwię się, że od lat babcia właśnie w tym pokoju przyjmowała gości. Te
jasne wnętrza rozjaśniają także mój umysł” – pomyślała Majka, czując że dobrze
zrobiła zostawiając domowy bałagan za zamkniętymi drzwiami. W firmie przecież pierwszy
raz poprosiła o urlop na żądanie. Opowiedziała babci, co jej na duszy ciążyło.
–
Nie musisz mieć wszystkiego. Nie musisz robić wszystkiego sama. Nie musisz być
perfekcyjną panią domu, ani idealnym pracownikiem. Nie musisz dla świata być
najlepszą mamą, żona, córką, siostrą, wnuczką… Masz być dobrym człowiekiem. Także
dla siebie – powiedziała babcia.
–Jaaak
dla siebie? – wydukała Majka odstawiając filiżankę – przecież ja to wszystko
dla Maćka, chłopców, dla Was.
–Dla
nas, dla rodziny jesteś kochana, dobra, musisz to tylko dostrzec. Teraz bądź
dobra dziecko dla siebie. Poświeć sobie trochę czasu, rób to co kochasz,
czytaj, pisz wiersze – skoro to lubisz, wyjdź na spacer do lasu, kup sobie coś
o czym dawno marzyłaś. Bądź piękna dla siebie. Nie dla innych. Wiesz Kochanie,
czasem zupełnie bez wyrzutów sumienia trzeba postawić siebie i swoje potrzeby
na pierwszym miejscu. Dzieci zawsze dorastają, mąż hmmmm jak sama wiesz, mój
dawno temu odszedł do innej, w firmie
prędzej czy później znajdą zastępstwo, dom znów będzie zabałaganiony, a Ty
drugi raz tego czasu, miejsca, tej chwili nie znajdziesz…
–Babciu…
– Wiem co mówię dziecko.
–Tylko to nie takie proste.
– Ale Ty zrobiłaś już pierwszy duży krok. Uświadomiłaś sobie,
że jesteś usidlona w codzienność i postanowiłaś to przerwać. Zamknęłaś drzwi
domu, wzięłaś urlop. Teraz idź na spacer do lasu, a ja zrobię ekspresowe ciasto
czekoladowe powiedziała babcia wstając od stołu.
– To ja Ci pomogę babciu.
– No masz ci los! Na nic się nie zdało moje gadanie?! Zrób w
końcu coś dla siebie. Idź na spacer, rozejrzyj się dookoła, doceń przyrodę,
przecież to lubisz.
Babcia sięgnęła po swój stary sfatygowany zeszyt z
przepisami i na zżółkniętych kartkach odnalazła przepis na szybkie ciasto czekoladowe:
Składniki:
2 szklanki mąki
¾ szklanki cukru
1 jajko
½ szklanki oleju
1 szklanka mleka
1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
4 łyżki kakao
200 g czekolady – na polewę
Do miski wsyp suche składniki i delikatnie je wymieszaj
następnie wbij jajko, dodaj mleko olej i zacznij powoli miksować. Miksuj tak
długo, aż ciasto będzie jednolite, bez grudek. Keksówkę wyłóż papierem, wlej do
¾ wysokości masę i wstaw do nagrzanego do 180 stopni piekarnika na około 60
minut.
Po upieczeniu ciasto można polać uprzednio rozpuszczoną w
kąpieli wodnej czekoladą.
Kiedy babcia głośno sprawdzała czy posiada wszystkie
składniki Majka sięgnęła po apaszkę i kurtkę, ubrała się i wyszła na dwór. Jesienne
słońce pięknie świeciło. Z uśmiechem obejrzała babci ogród. Róże tej jesieni
kwitły dłużej niż zazwyczaj, gazanie rosnące w słońcu rozchyliły mocno
ściśnięte płatki. Te pozostające w
cieniu pozostały już mocno zamknięte. Wisteria i milin zgubiły już wiele liści,
ale z dumą pięły się po płocie. Kiedy poruszył dawno przyciętą lawendę, poczuła
zapach lata. Już za nim tęskniła. Ale postanowiła zaakceptować i docenić to tu
i teraz.
Wyruszyła polną drogą w stronę brzozowego zagajnika w którym
czasem z babcią do przywiązanych butelek naciętych gałęzi łapały oskołę. Zatrzymała
się przed przydrożnym ziemnym grobem nieznanego żołnierza. Grobla była uporządkowana
i płonął tam jeden znicz. Majka się zamyśliła i w jej głowie zaczęły pojawiać
się słowa, które pośpiesznie notowała w telefonie:
Ten płomień nigdy nie gaśnie.
W sercach Polaków świeci coraz jaśniej.
Przez wielu chciał być zasypany,
wygaszony, stłumiony, zdeptany…
Ten płomień miłością do ojczyzny zwany
z dziadka na ojca przekazywany.
Pielęgnowany w każdej rodzinie,
żarzy się w ciepłe lato i w srogiej zimie…
|
fot. pixabay |
Małgorzata Pruchnicka